Józef Michałek
Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku wydawnictwo „Pax” opublikowało cztery tomy cyklu Na wysokiej połoninie. Tak się złożyło, że byłem świadkiem ich dostawy do księgarni w Tarnowskich Górach. Słowo „połonina” wystarczyło mi za dobrą reklamę. Jako góral znałem je, a ponieważ uczyłem się w technikum leśnym, tym bardziej interesowała mnie tematyka związana z puszczą karpacką i jej mieszkańcami. Bo tak naprawdę to od tego ekosystemu życie w Karpatach się zaczęło. Kilka lat temu przekazałem tomy Połoniny mojemu przyjacielowi Mikołajowi Iliukowi i obecnie znajdują się one w Wierchowinie.
Jednakże dziś Vincenz jest dla mnie również autorem szkiców Po stronie dialogu, Dialogów z Sowietami, Tematów żydowskich i brulionu Outopos. Książki te mają swoje ważne miejsce w mojej bibliotece, a zawarte w nich myśli towarzyszą mi nieustannie.
Połonina, którą czytałem w ciężkich latach osiemdziesiątych XX wieku, przenosiła mnie w dzieciństwo, w znane mi górskie, góralskie tematy. Była przypomnieniem, wydobyciem z niebytu archetypicznych zachowań, które przecież w jakiś sposób znałem i uważałem za bliskie. Tak też postrzegam to pisarstwo obecnie. Jest ono moją legendą, wspomnieniem, prabytem.
Dziś, kiedy po ponad 30 latach biorę do ręki „moje” książki Vincenza, widzę tam wiele zakreśleń, uwag na marginesie. Czytam znów zaznaczony fragment przywołujący Sokratesa: „Dawniej ludzie nie byli tacy mądrzy, jak wy, młodzi, w prostocie ducha umieli i dębu, i głazu posłuchać, byleby tylko prawdę mówił...”
Czy dzieło Vincenza wpłynęło na mnie? Tak, niewątpliwie. Odkąd je poznałem, nie tylko towarzyszy mi na bibliotecznej półce, ale i wędruje ze mną pasterskim płajem, po zakamarkach i Karpat, i ducha.